Konrad Kamocki: „Pudrowanie trupa”, czyli jak naprawdę jest z małymi miastami

Podróżując po Polsce, gołym okiem wielu z nas może dostrzec zrewitalizowane bądź będące w przebudowie centra miast. W celu wzbogacenia przestrzeni powstają wymyślne fontanny, część starych kamienic odzyskuje dawny blask, a parki nie odstraszają spacerowiczów.  Na pierwszy rzut oka może przyjść na myśl, że życie w tak rozwijającym się mieście musi być przyjemne.  I tu powstaje problem, bo aby życie mogło być przyjemne, potrzebna jest również dobra praca i godne warunki, a tego najczęściej na próżno szukać w mniejszych ośrodkach miejskich.

Dzika prywatyzacja

Jednej z przyczyn upadku mniejszych miast powinniśmy się doszukiwać w transformacji ustrojowej z 1989 roku, która przyniosła z sobą przemiany gospodarcze i zgoła inne podejście rządzących do polskiego przemysłu. Ówczesna władza zamiast nastawić się na stopniowe przekształcanie, udoskonalania poprzez wdrażanie nowych technologii, poszła drogą na skróty. Głównym credo władzy stała się nieprzemyślana prywatyzacja dużych państwowych przedsiębiorstw i wyprzedaż za bezcen, najczęściej obcemu kapitałowi.  Oczywiście znajdziemy zwolenników takiego podejścia, którzy stwierdzą, że dalsze utrzymywanie wielu gałęzi przemysłu we wpływach państwa było wysoce nieopłacalne. Upatrują oni możliwości rozwoju tychże przedsiębiorstw poprzez oddanie ich prywatnym inwestorom. Nic bardziej mylnego, znaczna część inwestycji zagranicznych w polskim przemyśle działa się po to, aby przejąć rynek zbytu, a nie coś produkować, a tym bardziej unowocześniać. Największymi ofiarami tychże zmian stały się właśnie małe miasta i miasteczka, gdzie wiele z nich dysponowało często jednym dużym zakładem przemysłowym. Doprowadzało to często do załamania się rynku pracy, znacznego wzrostu bezrobocia oraz degradacji finansowej danego ośrodka miejskiego i jego okolicy.

Utrata prestiżu

Kolejny powód, który był jednym z czynników podupadania wielu miast w kraju, to reforma administracyjna, w skutek której doszło do znacznego obniżenia liczby województw (1975-1998 – 49 województw, od 1999 – 16 województw). Doprowadziło to do przeniesienia różnych instytucji, urzędów, ośrodków kultury oraz wycofania wielu połączeń komunikacyjnych.  Naturalną koleją rzeczy jest fakt, iż wielu ludzi za docelowe miejsce swojego zamieszkania będzie obierać miasto, gdzie wszystko ma pod ręką, bez zbędnego poświęcania połowy dnia na podróż. To z kolei wpływa na to, że wielu przedsiębiorców prędzej wybierze duży ośrodek na założenie swojej firmy ze względu na lepsze dotarcie do klienta, a także większego wyboru odpowiedniego pracownika. Na skutek utraty znaczących funkcji znaczna część przestała być atrakcyjnym miejscem dla okolicznej społeczności, co więcej, często sama pada ofiarom migracji własnej ludności do większych miast.

Neokolonializm

Wielokrotnie w wiadomościach czy to w prasie można dostrzec przechwałki władzy z faktu, że udało się im zachęcić wielkiego zagranicznego sponsora do zainwestowania pieniędzy w danej lokalizacji i stworzenie nowych miejsc pracy. Problem w dużej mierze jest taki, że rządzący, aby zachęcić obcy kapitał, tworzą bardzo często nad wyraz korzystne warunki do stawiania swoich hal produkcyjnych przez wszelkiego rodzaju ulgi podatkowe czy też okresowe zwalnianie z opłat za wynajem gruntów. Sami przyznacie, że rodzimy inwestor może jedynie pomarzyć o takim traktowaniu.  Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że Polska została sprowadzona jedynie do roli podwykonawcy, którego jedynym zadaniem jest montaż urządzeń wymyślanych w laboratoriach Niemieckich, Francuskich czy Amerykańskich. Jak łatwo się domyślić, lwia część zysku z eksportu tychże zmontowanych urządzeń wraca z powrotem do centrali mieszczących się poza granicami naszego kraju. Oczywiście można sobie uzmysłowić, że moment, w którym jedyną pokusą na ściągnięcie inwestora jest stworzenie niskich kosztów produkcji oraz zagwarantowanie zyskownego rynku zbytu, stawia dany kraj czy region jak zakładnika. W wielu momentach musi on zgadzać się na warunki inwestora w strachu przed jego utratą.

Podmiana ludności

Jak wcześniej wspomniałem, duża część osób decyduje się często na przeprowadzkę do większego miasta, które oferuje komfortowy dostęp do wszelkich instytucji, urzędów, ośrodków kultury, a także pozostaje szansą na wyższe zarobki. Wielu lokalnych rządzących nie podejmuje nawet większego wysiłku, aby starać się utrzymać czy też zachęcić do osiedlenia w mniejszym mieście, w pełni godząc się na zaistniałą sytuację. Niestety, od jakiegoś czasu możemy zaobserwować coraz większą liczbę imigrantów z państw sąsiednich (głównie Ukraina, Białoruś i Rosja), a także obcych cywilizacyjnie (Indie, Bangladesz, Uzbekistan). Oczywiście na tę chwilę przedsiębiorcy oraz rządzący tłumaczą to zjawisko koniecznością uzupełnienia rąk do pracy.

Zagrożenie jest jednak znacznie większe, ponieważ ludność napływowa przez znacznie niższe wymagania finansowe hamuje wzrost zarobków rdzennej ludności. Imigranci wielokrotnie ograniczają swoje wydatki do minimum, wysyłając znaczną część swoich zarobków do rodzin pozostałych w ich ojczyznach (obrót pieniądza nie pozostaje w danym miejscu). Zwożenie ich grupami i kwaterowanie w odosobnieniu sprawia, że nie asymilują się z lokalną społecznością, co w przyszłości będzie powodem niepokojów w danych miastach, zarzewiem konfliktu mogą być dysproporcje w zarobkach. Przy okazji tego wątku warto także przypomnieć, że część zarobków inkasują różnego typu agencje i pośrednictwa pracy, których właściciele nie przejmują się potencjalnymi konsekwencjami dla lokalnej społeczności oraz warunkami pracy, w jakich pracują imigranci.

Podsumowanie

Wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe, w których wielu polityków będzie się przechwalało, czego to już nie wybudowali dotychczas będąc przy władzy, bądź czego to nie wybudują, jeśli ją obejmą. Proszę, zwróćcie uwagę, że w dużej mierze będą to deklaracje wybudowania różnego rodzaju obiektów sportowych, nowego centra rozrywki czy dokonania rewitalizacji podupadających miejsc kultury. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego, ale bez godziwej pracy i dobrej wypłaty nie będziemy mogli sobie pozwolić na regularne korzystanie z tych dobrodziejstw.

Kolejną kwestią poprawy sytuacji wielu średnich i małych miast w Polsce może być wywieranie nacisku, aby zdecentralizować lokalizację najważniejszych instytucji i umieszczanie ich w różnych miejscach. Naciskajcie na lokalne władze, aby inicjowały powstawanie miejsc pracy, które będą atrakcyjną zachętą na pozostanie dobrze wykwalifikowanych pracowników. Wszak kolejna hala produkcyjna czy market wielkopowierzchniowy nie da Wam gwarancji godziwego zarobku, zwłaszcza w momencie, gdy do tego typu prac sprowadzani są słabo wykwalifikowani obcokrajowcy, którzy poprzez znacznie niższe wymagania finansowe będą stanowić blokadę do walki o lepsze zarobki.

Redakcja

Czytaj Wcześniejszy

Moskwa zrywa jedność z Konstantynopolem

Czytaj Następny

Michał Goliński: Po co Polakom nacjonalizm (dla opornych)

Zostaw Odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *