Michał Maksim: Adam Karpiński – ojciec polskiego himalaizmu

Był genialnym konstruktorem i to właśnie tej pasji chciał początkowo poświęcić życie. Jego konstrukcje często wyprzedzały czasy, w których przyszło mu żyć. Rozczarowany Adam coraz częściej brał bezpłatne urlopy i wyjeżdżał w góry, i to właśnie one stały się jego największą miłością.

Adam Karpiński pochodził z Galicji, urodził się w 1897 roku w zaborze rosyjskim. Miał 17 lat, kiedy rozpoczęła się wojna. Walczył w armii austro-węgierskiej, ze względu na zamiłowania techniczne przydzielono go do artylerii. W 1918 roku wstąpił do polskiego wojska, gdzie skierowano go do lotnictwa jako obserwatora. Adama zdemobilizowano w 1921 roku. W końcu mógł zostać konstruktorem.

Po studiach technicznych odbył staż w zakładach Skody. Cieszył się dużym uznaniem, zapraszano go na zagraniczne konferencje, przez pewien czas pracował dla Fiata we Włoszech. Gdy miał 20 lat, wymyślił dolnopłat, samolot, którego skrzydła znajdują się pod kadłubem, a nie nad nim. Znajomi uznali, że nie ma sensu czegoś takiego budować, ponieważ samolot przewróci się w powietrzu „do góry nogami”. Niedługo potem taki samolot został skonstruowany przez Niemców. Adam nie poddawał się, wysuwał inne odważne projekty. Jednym z nich był samolot mieszczący 300 pasażerów. Ówczesne mieściły maksymalnie 90 osób. W Polsce nikt nie chciał uwierzyć, że coś tak dużego będzie w stanie się unieść. W 1922 roku podczas studiów zaprojektował szybowiec SL-1 Akar, uchodził za najlepszy spośród ówczesnych krajowych ślizgowców. Modele jego konstrukcji triumfowały w wielu zawodach.

W tym samym roku rozpoczął swoją przygodę ze wspinaczką górską. Początkowo wspinał się w Tatrach, upodobał je sobie szczególnie zimą. Swoją nową pasję łączył z projektowaniem. Adam zaczął tworzyć śpiwory, raki i czekany. Wymyślał nowe kształty namiotów, testował wytrzymałość różnych tkanin. Wszystko to miało na celu udoskonalenie sprzętu wspinaczkowego.

W górach poznał swoją żonę Wandę, wspólnie zdobywali kolejne szczyty Tatr. Wymyślili, że ich syn urodzi się na Dachu Europy, na miejsce narodzin syna wybrali schron Vallot (4362m n.p.m.). Jak wspominał po latach Jacek Karpiński – syn Adama – to podobno był pomysł ojca. Uparł się, że jego syn musi być twardy, żeby kiedyś zdobył Mount Everest (był to rok 1927, trzy lata po próbie zdobycia szczytu przez Mallory’ego i Irvine’a, obaj wspinacze zginęli, po ich śmierci toczyły się dyskusje odnośnie tego, czy udało im się zdobyć szczyt, ciało Mallory’ego zostało odnalezione w 1999 r.). Znajomi Wandy odradzali jej ten szalony pomysł, sama jako lekarka zdawała sobie sprawę z męki, jaka ją czeka. Niestety, nie było już odwrotu. Adam uparł się i nie dawał za wygraną. Postawiony przez niego cel musiał być osiągnięty. Gdy przyszli rodzice dotarli do schronu, okazało się, że nie ma w nim wody, po kilku dniach Wanda podniosła bunt. Adam zgodził się, aby w trosce o przyszłe dziecko zeszli do doliny, żeby jednak osłodzić smak porażki stwierdził, że wytyczą nową drogę zejścia z Mount Blanc. Niestety, schodząc Karpiński wpadł do szczeliny lodowej, z której musiała go wyciągać za pomocą liny ciężarna żona. Jacek przyszedł na świat w bezpiecznych warunkach, urodził się w Turynie. Po ojcu odziedziczył zapał do konstrukcji (Jacek był pierwszym polskim twórcą komputerów, jego konstrukcje przewyższały osiągnięciami ówczesne komputery IBMu, niestety ustrój panujący w Polsce zniszczył jego dzieła) i rzadko spotykany upór.

Przeglądając stare przewodniki tatrzańskie, można się natknąć na wzmiankę o Adamie Karpińskim jako jednym z pierwszych polskich taterników. Był on pierwszym zdobywcą wielu szczytów zimą.

Na przełomie 1933-34 był członkiem polskiej wyprawy w Andy, celem był szczyt Mercedario (6720 m n.p.m.). Warto podkreślić tutaj ogromny wkład Adama w przygotowania do wyprawy. To on, opierając się na złym przewodnictwie cieplnym powietrza, wymyślił powszechnie dziś stosowaną metodę ubierania warstwowego.  Wspinacz zakładał na siebie 9 warstw: wełniany podkoszulek, ciepłą koszulkę, zwaną jegierowską, cienką koszulę wełnianą, grubą koszulę wełnianą, lekki puszysty sweter, lekką i nieprzewiewną wiatrówkę z jedwabiu spadochronowego, ciepły i gruby sweter wełniany, z tej samej tkaniny kurtkę na jedwabnej podszewce, nieprzewiewną wiatrówkę z kapturem. Równie wiele warstw miało ubranie poniżej pasa. Ciekawostką były spodnie z jedwabną podszewką, nie dla ozdoby, ale po to, aby jak najmniej ograniczały ruchy. Jego autorskim pomysłem były rako-buty, lżejsze od dotychczas używanego sprzętu, sprawdziły się świetnie. Adam przypuszczał również, że powodem odmrożeń mogą być również zbyt ciasne ubrania, utrudniające krążenie, a nie tylko niewystarczająca ochrona cieplna. Jednym z czynników łączących pokolenia polskich himalaistów jest brak funduszy na wyprawy. Ekspedycja na Mercedario wspierana była przez wojsko, w zamian za co podróżnicy mieli przetestować przydatność projektowanych przez Adama rozwiązania pod kątem działań wojskowych w górach.

Polacy zdobyli Mercedario jako pierwsi na świecie. Jak wspomina Wiktor Ostrowski w swojej książce „Wyżej niż kondory”, na szczycie miało miejsce szokujące dla niego zdarzenie:

Od tej chwili minęło wiele, wiele lat... Życie nie szczędziło głębokich wzruszeń i mocnych przeżyć, ale to, co zobaczyłem wówczas, co przeżyłem i... zrozumiałem – do końca moich dni pozostanie wspomnieniem jedynym w swoim rodzaju i niezapomnianym. Adam – wiecznie dokazujący i rozśpiewany Adam – twardy, mocny i bezwzględny człowiek, wyznawca i wielbiciel nadludzkiej filozofii Nietzschego, ten Adam... klęczał i ukrywszy twarz w dłoniach, modlił się! Nie znam, Adamie, niezapomniany i najlepszy Przyjacielu, słów Twojej ówczesnej modlitwy. Nigdyśmy o tym nie mówili, jakoś delikatnie – może trochę wstydliwie – omijali w późniejszych rozmowach ten moment ze szczytu. Był zbyt osobisty, zbyt intymny.

Mimo odniesionego sukcesu dla Adama to wciąż było mało. Najwyższy szczyt świata był jego obsesją do tego stopnia, że zaplanował nawet swoją śmierć – zginie po zdobyciu Mount Everestu.

Rozpoczęły się polskie przygotowania do ekspedycji na Mount Everest. Znalazł się nawet sponsor wyprawy. Problemy w przygotowaniach robili Anglicy, którzy nie chcieli dopuścić nikogo do szczytu zanim sami go nie zdobędą. Przygotowania przedłużyła także galopująca inflacja w wyniku której zbankrutował sponsor wyprawy.

Z powodu problemów ze zdobyciem pozwolenia na wejście na Mount Everest od miejscowych władz Adam zaproponował inny szalony cel:

Namawiam na K2: góra olbrzymia, obronna, więc tym większa chwała dla narodu, który na niej walczy – pisał w przedwojennym numerze „Taternika”. – Nawet po osiągnięciu wierzchołka Everestu pierwsze wejście na K2 będzie zaliczone do wielkich czynów... Namawiam z całym rozmysłem. Wiem, że Polacy mogą robić wielkie rzeczy – tylko musi przed nimi stać wielki cel.

Ostatecznie wybrano jednak inny szczyt – wówczas niezdobyty – Nanda Devi East (7434 m n.p.m.). Kierownikiem czteroosobowej wyprawy został Adam Karpiński.

Wyjazd okazał się dla Adama nieszczęśliwy. Po pierwszej próbie ataku szczytu choroba zmusiła go do powrotu do obozu. Wierzchołek zdobyli dwaj inni uczestnicy wyprawy. 2 lipca 1939 roku na szczycie Nanda Devi stanęli Jakub Bujak i Janusz Klarner. Był to wówczas szósty co do wysokości szczyt zdobyty przez człowieka. Zanim himalaiści wyruszyli w drogę powrotną do Polski, zatrzymali się na dłuższy wypoczynek w bazie głównej. Adam wraz ze Stefanem Bernadzikiewiczem uznali, że są w znakomitej formie i przed odjazdem zdobędą pobliski – również jeszcze nie zdobyty - szczyt Tirsuli (7074 m n.p.m.). Karpiński i Bernadzikiewicz opuszczając bazę umówili się ze zdobywcami Nanda Devi, że dołączą oni do nich po jakimś czasie. Gdy 19 lipca pozostali wspinacze zbliżali się do miejsca, w którym Adam i Stefan mieli rozbić obóz, ogarnęła ich trwoga, w miejscu obozu zalegały ogromne bloki lodowe. Wszyscy mieli jednak nadzieję, że podczas zejścia lawiny Adama i Stefana nie było w namiocie. Niestety obaj himalaiści zginęli. Janusz Klarner później napisał:

Bulę, na której się znajdujemy, przecina w poprzek potężna szczelina o dwadzieścia metrów w kierunku spadku od domniemanego miejsca obozu. Zarówno Kuba, jak i Szerpowie twierdzą, że w ubiegłe dni z pewnością jej nie było. Zbliżamy się ku niej. W jej przeciwległej krawędzi spostrzegamy wbity głęboko but. Martwy ten przedmiot jest dowodem nieomylnym. Stało się. Akar i Siam zginęli. Zimno ogarnia nas od wewnątrz. Za gardło chwyta skurcz.

O dreszcze przyprawiają także wspomnienia Jacka Karpińskiego, syna Adama:

W nocy z 19 na 20 lipca mojej mamie przyśnił się tata. Był w białej szacie. Powiedział, że kocha, i pożegnał się. Rano do mamy przyszła poruszona babcia, czyli matka ojca. Opowiedziała, że w nocy miała dziwny sen. Przyśnił jej się tata w białej szacie, powiedział tylko: „Dziękuję ci, matko”. I znikł.

Warto zauważyć, że podobne sny mieli bliscy Jerzego Kukuczki, gdy ten zginął podczas próby zdobycia południowej ściany Lhotse.

Adam Karpiński został zapamiętany jako ojciec polskiego himalaizmu. Jego upór i bezkompromisowe parcie do przodu pozwoliło mu na robienie rzeczy wielkich. Niestety, doświadczenie zdobyte przez polską wyprawę nie mogło przysłużyć się kolejnym ekspedycjom. Wojna i realia życia w bloku wschodnim sprawiły, że na kolejną polską wyprawę w Himalaje musieliśmy czekać aż 35 lat od tragicznych wydarzeń pod Tirsuli.

Redakcja

Czytaj Wcześniejszy

Adam Wyszyński: Powierzchowność wiedzy

Czytaj Następny

Polska młodzież narodowa apeluje do rządu ws. białych w RPA

Zostaw Odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *