Protestujących rolników w Dorohusku spotkał niecodzienny incydent. Pracownicy sanepidu chcieli skontrolować jedzenie strajkujących.
Na granicy polsko-ukraińskiej w Dorohusku od 9 lutego trwa protest rolników sprzeciwiających się bezcłowemu handlowi z Ukrainą i importowaniu niecertyfikowanej żywności z tego kraju. Codziennie w proteście bierze udział do kilkuset osób, dlatego rolnicy rozłożyli specjalny namiot, w którym można podgrzać własne jedzenie, jak i zjeść posiłek przygotowany przez wiejskie gospodynie.
Do omawianego incydentu doszło 20 lutego, kiedy pod namiotem zjawili się funkcjonariusze Państwowej Inspekcji Sanitarnej, chcący skontrolować jedzenie strajkujących. Pracownicy sanepidu zrezygnowali dopiero pod naporem oburzonych rolników i obecnych na miejscu dziennikarzy.
Jeden ze strajkujących powiedział, że kontrola inspekcji sanitarnej była prowokacją władzy, ponieważ sanepid zainteresował się tak błahą rzeczą, jak jedzenie protestujących, ale już nie zwrócił uwagi na ukraińską ciężarówkę przewożącą zepsutą kukurydzę zaledwie dwa kilometry dalej.
Kontrolowanie i karanie prostych ludzi jest po prostu najłatwiejsze – komentują organizatorzy protestu.
Narodowcy.net/sad24.pl
Komentarze
Co dziesiąta firma zakładana w Polsce jest ukraińska, polski podatnik dokłada rocznie do ukraińskiej emerytury 1000zł ‚w polskich szpitalach pacjent z Ukrainy ma pierwszeństwo przyjęcia przed Polakiem. Na uspokojenie emocji serwuje się nam zapleśniałe maliny,ohydne ziemniaki i zatrute zboże. A wszystko w bratniej atmosferze podcierania sobie polską flagą czterech liter , gróźb słownych i nie tylko.Dzisiaj rolnicy dowiedzieli się,że teren przygraniczny to teren krytycznej infrastruktury- to warunki stanu wojennego. Ku czemu wiedzie neokomuna rządu namiestnika Niemiec?Ślepy czuje i widzi.