Romantycy i realiści – słowo o Powstaniu Warszawskim

Powstanie Warszawskie budzi skrajne emocje. Czasem nawet w myślach tej samej osoby. Ciągle wracają te same pytania. O realizm polityczny dowódców AK z jednej strony. O romantycznego ducha, który pchał naszych przodków do Powstania z drugiej. Czy realizm bez ducha może pomóc zbudować poważne państwo? Czy duch bez realizmu może nas prowadzić wyłącznie do katastrof? Problem z powstaniem mam ja sam, ale mieli go też wybitni publicyści jak „Cat” Mackiewicz. Będą go mieli pewnie i przyszli Polacy.

Tekst pisałem na początku sierpnia 2022, ale może dobrze się stało, że nie publikowałem go wtedy. Ambiwalentny stosunek do Powstania Warszawskiego nie jest czymś, co szczególnie mnie wyróżnia. Już w „Lwowie i Wilnie” u Mackiewicza (Stanisława „Cata”) można znaleźć wzmiankę, że taki stosunek pod koniec lat czterdziestych był czymś powszechnym. W skrócie można to sprowadzić do hasła „Chwała bohaterom, hańba prowokatorom” i ograniczyć się do lakonicznego stwierdzenia, że nie sposób nie chylić czoła przed tymi ludźmi (nierzadko niepełnoletnimi, często kobietami), którzy stanęli do tej walki przy absolutnie nikłych szansach powodzenia, jednocześnie oburzając się na wojskowych i polityków, którzy do tego powstania doprowadzili. Wydawałoby się, że i dziś jest to stanowisko niezaskakujące (żeby nie powiedzieć mainstreamowe), ale śledząc coś, co nazywa się debatą publiczną, raczej mamy do czynienia z tym co zwykle, czyli rozhuśtywaniem nastrojów. Najlepiej wypowiadać się krótko i dosadnie, a takie stwierdzenie jak „Chwała bohaterom, hańba prowokatorom” już nosi znamiona wyważania racji i zastanowienia. Najlepiej zapisać się do plemienia romantyków lub realistów, przy czym nie uważam, że te słowa dobrze opisują zwolenników postaw, których nimi nazwałem. Co pewnie nikogo nie dziwi, przekaz jest prosty, albo czcisz bohaterów i nie krytykujesz Powstania w jakikolwiek sposób albo twierdzisz, że było błędem, hańbą i jak można było posyłać dzieci na śmierć. A przecież bez podgrzewania emocji, powinno się raczej większość osób zgadzać, że pójście tych często nastolatków do nierównej walki to wyraz wielkiej odwagi, ale dopuszczenie ich do tej walki to wyraz braku odpowiedzialności tych, którzy odpowiadali za powodzenie zrywu bądź jego brak.

A może trzeba było powstać?

W obronie decyzji o wszczęciu Powstania Warszawskiego podejmuje się zamysł odbicia stolicy z rąk Niemców, żeby przywitać Armię Czerwoną jako gospodarze i w ten sposób uzyskać jakąś pozycję negocjacyjną przed podpisywaniem traktatów po wojnie. Ciężko jednak bronić tego argumentu mając w świadomości postanowienia konferencji teherańskiej z końca 1943 roku, gdzie ustalono granicę Polsko-Radziecką na tzw. Linii Curzona, a także strefy okupacyjne w Niemczech, w tym radziecką. Jasne było więc, że Polska od Odry po Bug znajdzie się w strefie wpływów ZSRR i straci Lwów oraz Wilno. Oczywiście, należy wspomnieć, że postanowienia tej konferencji nie były znane polskiemu rządowi na uchodźctwie. Jednakże zachowanie się Sowietów w lipcu 1944 wobec żołnierzy Wileńskiego i Nowogrodzkiego okręgu Armii Krajowej powinno było dać do zrozumienia decydentom, że nie nadchodzi nic nowego jak tylko nowa okupacja. Czy nawet pobicie Niemców w Warszawie mogło zmienić sytuację? Po wydarzeniach na Wileńszczyźnie, jasne było, że Sowieci znajdą wytłumaczenie dla narzucenia zwierzchności całej Polsce, w tym Warszawie. Nowa okupacja była nieunikniona w przededniu Powstania Warszawskiego. Dzielni mieszkańcy stolicy mieli prawo kierować się emocjami, złudzeniami, nadzieją, potrzebą zrobienia czegoś zamiast czekać na wyzwolenie przez wojska kogoś takiego jak Józef Stalin. Takiego prawa ja nie przyznaję ich dowódcom. A ci, nawet bez znajomości postanowień z Teheranu, powinni rozumieć, że Powstanie przyniesie wiele śmierci i cierpienia, a nie daje nadziei na odzyskanie niepodległości.

Od września do sierpnia. Błędne ruchy Polski

Zgadzam się z przywołanym na początku Stanisławem Mackiewiczem, że krytyka samego Powstania Warszawskiego w oderwaniu krytyki całej polityki u progu i w czasie II Wojny Światowej jest błędem i nie pozwala zrozumieć, że nie mieliśmy do czynienia z jakimś jednym samobójczym zrywem i dowództwem, które nie potrafiło go powstrzymać albo źle oceniło stosunek sił. Zdaniem „Cata” daliśmy się zwłaszcza oszukać Anglikom licząc, że będąc z nimi w sojuszu, nie przegramy wojny z Niemcami. Największym jednak błędem miało być zajęcie Zaolzia w 1938 roku. I to nie ze względu na zniechęcenie do siebie Anglii i Francji, ale co gorsze, Niemiec. Kilka razy na łamach „Lwowa i Wilna” „Cat” pisze, że z akt procesu norymberskiego wynika jasno, że to polska interwencja na Zaolziu w czasie „kryzysu monachijskiego” przekonała Hitlera, że nie może liczyć na neutralność Polski w czasie inwazji Niemiec na Francję i że wojnę należy jednak zacząć od najazdu na Polskę. Można uznać to za jeden z chichotów historii, że coś co dzisiaj w naszej świadomości pokutuje jako haniebna akcja razem z Niemcami przeciw Czechom, tak naprawdę sprawiła, że Niemcy napadli nas wcześniej niż zamierzali. Gwoździem do trumny było przyjęcie Angielskich gwarancji niepodległości, które nie mogły być poparte militarnie. Tutaj chciałem wtrącić jeszcze tylko swoje zdanie. Co do polityki zagranicznej Becka, chciałem zaznaczyć, że zgadzam się co do zasady, że nie można było prowadzić ani polityki prosowieckiej ani proniemieckiej nie stając się klientem swojego sojusznika. Niepodległościowa polityka Becka nie miała moim zdaniem alternatywy wobec sojuszu z Francją (i ewentualnie Anglią). Problem tkwi jednak w tym, że sytuacja międzynarodowa w latach trzydziestych mogła i powinna zostać lepiej odczytana. Moim zdaniem Beck miałby rację przyjmując angielskie gwarancje gdyby spełniony został co najmniej jeden z dwóch warunków: 1) Sojusz polsko-francuski skutecznie powstrzymuje dążenie Niemiec do wojny 2) Jeżeli nie działa punkt pierwszy, należało mieć absolutną pewność, że Niemcy atakując Francję lub Polskę, w ciągu dwóch tygodni staną przed wyzwaniem wojny na dwa fronty, czego nie mogliby przetrwać. Po tej dygresji chciałbym zreferować ocenę sytuacji Mackiewicza.

Stanisław „Cat” Mackiewicz nieraz podkreślał na czym polegała w jego ocenie polityka angielska. Wielka Brytania planowała „popchnąć” Hitlera do walki z Polską licząc na starcie Niemiec i ZSRR, co miało skończyć się zwycięstwem Sowietów i pokonaniem III Rzeszy bez angażowania brytyjskich sił. Plan ten powiódł się częściowo. Polska zniechęciła do siebie Hitlera i przyjęła angielskie gwarancje. Jednak Stalin zapewnił Hitlerowi swoją neutralność (a niejawnie nawet sojusz przy rozbiorze Polski) i w ten sposób odsunął od siebie wojnę na jakiś czas. Ostatecznie największy ciężar w pokonywaniu Niemiec miał rzeczywiście ZSRR, ale zwłoka okazała się dla niego zbawienna. Polityka polska wykonała „manewr przeciwny”, rzuciła się na pierwszy ogień walki, przez co została zniszczona i straciła zupełnie szansę na odegranie roli w pertraktacjach pokojowych.

Powstanie Warszawskie a teraźniejszość

Wojna na Ukrainie sprawia, że myśli się o tym, jak samemu zachowałoby się w sytuacji zagrożenia ojczyzny. Czy umiałoby się ocenić sytuację prawidłowo, a może dałoby samemu podpuścić do bezsensownej walki albo z drugiej strony uciec, przekonując samego siebie, że walka jest bezsensowna. Do pewnego stopnia można powiedzieć, że obecna wojna za naszą wschodnią granicą jest dla nas łatwa w odbiorze. Zarówno rozum jak i serce mówią nam to samo. Chcemy, żeby Ukraińcy się obronili przed rosyjską agresją. Serce mówi, że słuszność jest po ich stronie, bo zostali napadnięci. Rozum mówi, że podbicie Ukrainy postawi Polskę w śmiertelnym niebezpieczeństwie bycia ofiarą inwazji od strony zarówno Kaliningradu, jak Ukrainy i zapewne też Białorusi. Pomoc Ukrainie jest więc oczywistością. Co nie oznacza, że nawet w takiej sytuacji nie można prowadzić głupiej polityki korzystając z chwilowej koniunktury w związku z byciem wiarygodnie antyrosyjskim w oczach Zachodu. Zacięty opór Ukraińców kupuje nam czas, ale jeżeli ten czas nie zostanie wykorzystany właściwie na budowę naszego wojskowego potencjału, wciąż może dojść do tragedii za jakiś czas. Nie wiem czy tutaj sprawy idą w dobrym kierunku i nie będę próbował udawać, że wiem, co się dzieje w wojsku, czy MON ma strategię, czy tylko robi nieprzemyślane zakupy i buduje PR ministra albo rządu. Wiem jednak, że jest jeszcze co najmniej jeden czynnik, który może być decydujący o tym, czy wszystkie zakupy i wydatki na wojsko przyniosą jakiekolwiek korzyści. Musimy być gotowi walczyć. A mam silne przeczucie, że do walki nie przekona nas to, że dobrze myślimy o stanie i liczebności wojska. To na pewno ważne, ale potrzebna jest wiara w to, że walka ma sens, bo Polska to jest coś, czego chcemy. Jeżeli nie będziemy przekonani do tego, że Polska to jest nie tylko możliwość mówienia po polsku, ale po prostu coś wartego poświęcenia.

W tym może nam pomóc pamięć właśnie o Powstaniu Warszawskim. Tutaj paradoksalnie, właśnie jego tragizm działa na wyobraźnię. To myślenie o poległych (i nie tylko) bohaterach kształtuje nas emocjonalnie. Chcemy okazać się godnymi należenia do tego samego narodu co oni. Nie chcemy opuścić ojczyzny w potrzebie właśnie dzięki temu. Historia szaleńczego, straceńczego zrywu mówi do nas: „Wierzyli, że warto. Mieli rację. Naprawdę warto.” Mit tego powstania i innych bohaterskich zachowań sprawia, że wiemy, że można być odważnym. Dlatego wciąż powstają filmy i seriale o wojnie i okupacji. Dlatego zainteresowaniem zaczęli się jakiś czas temu cieszyć „Żołnierze Wyklęci”. Wojna i powojenne walki partyzanckie to była przecież absolutna tragedia, patrząc z boku. My się jednak tym karmimy, pamiętając jak wielu zachowało się w ciężkich chwilach jak należy, a może to nawet mało powiedziane.

Chciałbym sobie i reszcie Polaków życzyć kilku rzeczy:

- Gotowości do poświęceń i przeświadczenia, że możemy zachować się jak należy.

- Przywództwa, które nie wykorzysta tego propagandowo, ale da nam realne środki do obrony.

- Planu (u decydentów) i odwagi (powszechnej) gdy przyjdzie próba.

- I najważniejsze: oby ta próba nie nadeszła.

Amadeusz Putzlacher

Czytaj Wcześniejszy

Zdemontowano symboliczny cmentarz ofiar Rzezi Wołyńskiej!

Czytaj Następny

Narodowcy w Powstaniu Warszawskim

Zostaw Odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *