Wielkie korporacje uwielbiają stosować ekologiczną retorykę. Jednakże ich deklaracje o „neutralności klimatycznej” i byciu „przyjaznym dla klimatu” w większości można włożyć między bajki, a marketingowe frazesy służą jedynie przykrywaniu ich destrukcyjnej dla środowiska działalności.
Na oficjalnym blogu największego sklepu internetowego na świecie - firmy Amazon - czytamy wiele pięknych słów na temat tego, jak bardzo zależy jej na zmniejszeniu zużycia wody, czy też osiągnięciu neutralności w emisji dwutlenku węgla. Podobne taktyki reklamowe stosuje szwedzka IKEA, promująca wśród swoich klientów ekologiczne nawyki wykorzystując tak wielki autorytet w sprawach ochrony środowiska jakim jest Robert Biedroń. Polski RESERVED zaświadcza, że jego nowa kolekcja #EcoAware jest szyta w fabrykach, które „spełniają standardy w zakresie ograniczenia zużywanych zasobów naturalnych w procesie produkcji”. Jakie to fabryki i cóż to za standardy? Tego szanowny Czytelnik już się nie dowie, poza kilkoma równie mętnymi określeniami.
Podobnych przykładów jest cała masa i nic w tym dziwnego. W końcu zielony marketing jest i będzie niezwykle skuteczny wśród społeczeństw ceniących sobie takie idee, toteż większość światowych gigantów rynku chętnie po niego sięga. Jednakże rzeczywistość bardzo rzadko idzie z nim w parze.
Z greenwashingiem, bo tak nazywa się zjawisko wywoływania złudzenia bycia bardziej „eko”, niż się jest w rzeczywistości, spotykamy się wszyscy na co dzień. Sklepowe półki uginają się pod ciężarem produktów w zielonych opakowaniach, pokrytych niejasnymi, marketingowymi tekstami, które raz po raz twierdzą, że to właśnie ich firma jest tą, która jest najbardziej „zielona” na rynku. Niepełne informacje, białe kłamstwa, fałszywe certyfikaty i nagrody, nieweryfikowalne stwierdzenia — tak prezentuje się świat zielonego marketingu.
Artykuły spożywcze, sportowe, meble, ubrania, artykuły biurowe… lista zdaje się nie mieć końca. W szczególności te ostatnie zasługują na uwagę, jako iż proceder mający miejsce w ich przypadku jest wyjątkowo nieuczciwy.
Firma Hewlett-Packard, znana szerzej jako HP, to jeden z gigantów przemysłu komputerowego. Ich drukarki są stałym elementem wielu domów i biur na całym świecie.
Na ich blogu dowiemy się, jak dużo robią dla środowiska, m.in. poprzez ograniczenie procesu wylesiania, czy też redukcję zużycia plastiku o prawie 19% w porównaniu z 2020.
Czego się za to nie dowiemy? Tego, że prawie 375 milionów opakowań po tuszu do drukarek kończy na wielkich wysypiskach zatruwających gleby lub zostaje spalone, a toksyczne związki przedostają się do atmosfery, skąd później trafiają do naszych płuc. Nie dowiemy się również, że HP, jak i inne firmy skupiające się na produkcji tuszu, niejednokrotnie blokowały możliwość używania w swoich produktach tonerów od innych producentów, fałszowały informacje o braku tuszu, zmuszając tym samym konsumentów do zakupu nowych egzemplarzy, po cichu, poprzez aktualizacje oprogramowania, zmuszały drukarki do korzystania ze wszystkich kolorów tuszu, nawet jeśli druk miał być wykonany tylko i wyłącznie na czarno. Maksymalizacja zysku nie brała wtedy jeńców.
Wszystko to przykryte dużą warstwą „zielonego makijażu”, a firmy drukarskie to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Raport niemieckiego instytutu NewClimate Institute jasno stwierdza, iż metody ochrony środowiska stosowane przez 25 z największych firm na świecie, w tym wspomniany Amazon, a także Apple, grupę Volkswagen, Google czy koncern logistyczny DHL są mało precyzyjne, ogólnikowe i reprezentują niewielką skuteczność.
Według twórców raportu wiele z korporacyjnych deklaracji jest niezwykle niejasna, a metody stosowane w celu ograniczenia emisji są bardzo ograniczone (w porównaniu do deklaracji). W przypadku Amazona ustalenia mówią o ograniczeniu emisji o jedynie 23% w porównaniu z rokiem 2019, co jest bardzo dalekie w stosunku do deklarowanych 100%. Kontrowersje wzbudzają również metody osiągnięcia neutralności emisyjnej. Aż 24 firmy z raportu stosują metodę kompensacyjną, która polega najczęściej na sadzeniu pochłaniających dwutlenek węgla lasów, zamiast redukcji emisji.
Jak zauważył Tomasz Bohusz w swoim artykule dla portalu Nowy Ład, tematyka ekologiczna wśród szeroko pojętej prawicy była przez długi czas tematem niezwykle zaniedbanym. Można wręcz powiedzieć, że całkowicie oddano tu pole skrajnej lewicy, która zawłaszczyła sobie temat, co w konsekwencji sprawiło, że instynktownie kojarzymy go z osobistościami pokroju Sylwii Spurek, lub też opłacanych przez rządy wrogich Polsce państw organizacji, za pomocą których realizuje się ich interesy.
CZYTAJ TAKŻE: Przyroda zakładnikiem ideologii
Nasza przyroda jest dobrem narodowym, dziedzictwem, które przekażemy przyszłym pokoleniom. Zielony kapitalizm jest jedynie ładnym opakowaniem, pod którym kryją się godne pogardy działania. Samowolka korporacji, poza odbieraniem nam naszej suwerenności i powiększaniem kontroli nad naszymi społeczeństwami, o czym pisaliśmy już jakiś czas temu, może nam również odebrać to, czego tak łatwo nie odbudujemy.
Wszystko w ramach ślepej pogoni za wzrostem słupków na wykresach i pomnażaniem zer na kontach. Czy rzeczywiście jest to tego warte?
Jakub Marszałkowski
Narodowcy.net / Amazon.pl / ikea.com / reserved.com / ijimt.org / conversation.which.co.uk / nlad.pl