Kolejne ustalenia ws. tajemniczej śmierci Pawła Chruszcza

Dziennikarze śledczy, którzy badali sprawę śmierci głogowskiego radnego Pawła Chruszcza, wskazują na rażące zaniedbania w trakcie śledztwa. Według prokuratury, radny popełnił samobójstwo.

Nasze ustalenia każą zweryfikować ponownie przyjętą przez prokuraturę tezę o tym, że Pawła Chruszcza do samobójstwa nikt nie nakłaniał ani mu w nim nie pomógł. Wynika z nich też, że w trakcie dochodzenia zignorowano dowody świadczące o rosnącym poczuciu zagrożenia i osaczenia Chruszcza i słowa świadków o domniemanych pogróżkach - napisał #TercetEgzotyczny na łamach Wirtualnej Polski.

#TercetEgzotyczny - tak nazwali siebie dziennikarze Karolina Baca-Pogorzelska, Wojciech Wybranowski i Blanka Aleksowska. Zajęli się badaniem sprawy śmierci radnego z Głogowa. O rozpoczęciu ich pracy informowaliśmy pod koniec czerwca.

CZYTAJ TAKŻE: Nazwali się „Tercet Egzotyczny”. Będą badać tajemnicę śmierci Pawła Chruszcza.

Droglowice, maleńka wioska niedaleko Głogowa. Według prokuratury Paweł Chruszcz dał radę wspiąć się na 5 metrów 82 centymetry, jednocześnie będąc pijanym i okaleczonym. To na tej wysokości 31 maja 2018 roku około 14:00 znajomi zaginionego, kibice piłkarskiego klubu Chrobry Głogów (w akcji poszukiwawczej uczestniczyli z policją i strażakami), zauważyli ciało głogowskiego radnego. Po półtora roku prokuratura okręgowa w Legnicy uznała, że to było samobójstwo i umorzyła postępowanie.

Paweł Chruszcz miał 42 lata. Zostawił żonę i osierocił dwójkę dzieci. Pracownik spółki Mercus z grupy KGHM i brat byłego posła Sylwestra Chruszcza, jako radny Głogowa reprezentujący Ruch Narodowy. Ludzie wskazywali na jego wojowniczy charakter i nieustępliwość. Od lat zajmował się m.in. przekroczeniami stężenia arsenu w tym mieście. Wysokie poziomy tego pierwiastka miały związek m.in. z działaniem należącej do KGHM Huty Miedzi Głogów.

W Głogowie samorządowiec tropił wątki w aferze wokół prywatnego Zielonego Przedszkola. Jak podejrzewał, teren pod placówkę miasto sprzedało po zaniżonej cenie. Co więcej, opiekunki pracujące w przedszkolu miały znęcać się nad niepełnosprawnymi dziećmi. Jednym z podopiecznych placówki był syn Pawła Chruszcza. Dopiero po interwencji samorządowca sprawą zajęła się prokuratura. Gdy w kwietniu 2018 r. nagłośnił sprawę na sesji rady miasta, właściciel przedszkola wysłał mu wezwanie przedprocesowe do zapłaty 50 tys. zł na rzecz WOŚP, a prezydent miasta Rafael Rokaszewicz z SLD złożył prywatny akt oskarżenia o zniesławienie (art. 212 kk).

Rokaszewicz odwołał umówione wcześniej z nami spotkanie. Na pytanie, czy między nim a Chruszczem był konflikt, odpisał mailem: „Nie było konfliktu. Jako samorządowcy mieliśmy czasami różne poglądy na daną sprawę, ale nie oznaczało to konfliktu między nami - pisali dziennikarze.

Na przyjazd policji czekaliśmy jakieś 30 minut. Jak się pojawili wraz ze strażakami, weszli na teren wszyscy. Nie było żadnego zabezpieczenia tego miejsca. Chodzili i zadeptywali ślady, deptali wszędzie - mówił znajomy Pawła, jeden z kibiców Chrobrego Głogów, którzy znaleźli zwłoki radnego.

Na skośnej „nodze” słupa, na której znaleziono wiszące ciało Chruszcza, pełno było śladów krwi - i to nawet na wysokości kilku centymetrów od ziemi. Drobne plamy widniały też na ubraniu radnego.

Wedle ustaleń ślady na słupie pochodziły z ciętej rany nadgarstka. Miały powstać, gdy Paweł Chruszcz wspinał się na słup. Ślady nie były rozległe, ponieważ rana była płytka - spowodowała wyłącznie naruszenie zewnętrznej warstwy mięśnia - twierdzi prokurator Ewa Bialik, rzeczniczka Prokuratury Krajowej.

Na zabezpieczonych w aktach zdjęciach z miejsca odnalezienia zwłok rzuca się w oczy idealna czystość liny, także w miejscu pętli na szyi. Nie ma na niej żadnych śladów krwi z krwawiącej ręki. Jak to możliwe, że radny zawiązał dwa węzły na wysokości, na którą żadne z nas nie było w stanie wejść? Słup stoi pod kątem, ciężko wdrapać się nań nawet w dobrej formie fizycznej. Jak zrobił to człowiek pod wpływem alkoholu (1 promil we krwi) z podciętym nadgarstkiem? - pytali dziennikarze.

Prokuratura przekonuje, że „pętla została przygotowana, zanim Paweł Chruszcz dokonał samookaleczenia”. Wynika z tego, że musiałby wejść na słup nawet dwa razy. Za pierwszym razem musiałby wspiąć się, by sporządzić dwa mocne węzły. Za drugim - już z podciętym nadgarstkiem i węzłem na szyi - by się powiesić. Tu jednak pojawiają się poważne wątpliwości.

Z badań biegłych wynika, że sznur jest wolny od jakichkolwiek odcisków palców. Czy to możliwe, by samorządowiec zawiązał trzy supły, nie zostawiając ani jednego śladu papilarnego? Na to pytanie prokuratura nie była w stanie odpowiedzieć.

Kwestia okularów słonecznych, które radny miał na sobie, jest sporna. Okulary idealnie przylegały do ciała Pawła, ale skoro się powiesił, to podczas konwulsji powinny się osunąć.

Co więcej, leżący prawie półtora metra od słupa nóż znaleziono dopiero dzień po odkryciu ciała. Dlaczego, skoro śledczy przez 2,5 godziny badali miejsce odnalezienia zwłok, a otaczające je zboże nie było wtedy wysokie? Czy podczas oględzin zwłok nikt nie zauważył 6-centymetrowej, czerwonej rany? - zwrócili uwagę dziennikarze.

Powierzchowna rana nie wyróżniała się wśród innych obrażeń – obtarć i sińców - dlatego nie zwróciła uwagi osób, które zdejmowały ciało ze słupa i transportowały je do miejsca oględzin - przekonują śledczy, odpowiadając na pytania. Tymczasem na fotografiach z oględzin zwłok widać, że cięcie na przedramieniu Chruszcza jest wyraźnie widoczne.

Rana zadana została 15,5-centymetrowym nożem do tapet. Na rękojeści narzędzia śledczy znaleźli jedynie częściowe ślady linii papilarnych, których nie można było zidentyfikować. Także w aucie radnego udało się odnaleźć jedynie szczątkowe ślady odcisków palców – nawet na kierownicy czy drążku zmiany biegów. Zdaniem biegłych te ślady nie są wystarczające do identyfikacji.

W samochodzie nie znaleziono żadnych odcisków na drążku do zmiany biegów, znaleziono za to ślady DNA mężczyzny spokrewnionego z Pawłem. Nie znaleziono w ogóle śladów żony ofiary, która regularnie używała auta. Znaleziono też ślady innego, niespokrewnionego z Pawłem człowieka.

Kolejną kwestią zagadkową jest niezgodność gleby pobranej z butów Pawła i gleby z pola. Różnią się one florą bakteryjną, co wyraźnie jest napisane w badaniach chemicznych. Biegli uważają, że spowodowane to jest ‚przykładowo ocieraniem stopą o słup podczas wspinaczki, ale na bucie nie ma śladów betonu.

Skąd tyle niewiadomych? Prokuratura twardo obstaje przy swojej wersji: dowody, opinie biegłych i inne ustalenia wskazują, że doszło do samobójstwa. – Prokuratura nie znalazła też żadnych podstaw, by stwierdzić, że śmierć Pawła Chruszcza była efektem przestępstwa - stanowczo twierdzi prokurator Ewa Bialik.

Fakty, do których dotarliśmy, każą przyjrzeć się tej wersji dwa razy. Dotyczą one zarówno przebiegu wydarzeń, jak i spraw, którymi zajmował się Chruszcz. W oparciu o zgromadzony materiał pokusiliśmy się o odtworzenie ostatnich dni życia radnego. - pisał Tercet.

Rekonstrukcja wydarzeń i relacje znajomych

Według rekonstrukcji zdarzeń na portalu wp.pl, Paweł Chruszcz był zaniepokojony, jego znajomi to zauważali. Mówił, że ktoś go śledzi, odwoływał konferencję, dzwonił do kolegi Andrzeja Radomskiego, czy wysłał on do mediów stanowisko, w którym tłumaczy meritum zarzutów wobec sprzedaży przez miasto budynku Zielonego Przedszkola i staje w jego obronie.

Powiedział: „wycofaj to, oni mnie zabiją”. Gdy odpowiedziałem, że wysłałem materiały, to się rozłączył - mówił Radomski.

Wcześnie rano, dzień przed zaginięciem, zadzwonił znów z pytaniem, kto ma uczestniczyć w konferencji PiS w sprawie jego obrony i sprzedaży Zielonego Przedszkola.

Odpowiedziałem  i wtedy szybko się rozłączył. Potem wykonał kilka podobnych telefonów do przedstawicieli PiS, by konferencji nie było - dodaje Radomski.

Śledczy nie potrafili ustalić dokładnej godziny i daty zgonu. - Z przeprowadzonych badań wynika, że doszło do niego od 12 do 36 godzin przed znalezieniem ciała - tyle Prokuratura Krajowa. Oznacza to, że Chruszcz miałby zabić się między godziną 2 rano 30 maja a 2 rano 31 maja.

To absurd. Dlaczego? Bo przecież przed południem 30 maja głogowski radny był widziany żywy, a rano dzwonił do brata. - pisali dziennikarze, tak też wynikało z przeprowadzonej rekonstrukcji.

Obecne możliwości medycyny sądowej dają podstawy określenia zgonu z dokładnością do kilku godzin. Oczywiście im większy rozkład zwłok, tym trudniej. Taką rozpiętość czasową miałem tylko przy topielcach - dziwi się były prokurator krajowy Janusz Kaczmarek.

Po 13:30 i o 23:26 według billingu z telefonu Pawła wychodzą transmisje danych. Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, jest to możliwe bez udziału człowieka - gdy np. automatycznie aktualizuje się system lub jest synchronizowana poczta elektroniczna. Miejsce logowania telefonu pozostaje niezmienne - Jerzmanowa.

Dowódca akcji poszukiwawczej tłumaczył, że ten BTS ma promień około 5 km - to dlatego w okolicy odbiornika rozpoczęto poszukiwania. To jednak bardzo wysoki maszt, więc według części ekspertów, z jakimi rozmawialiśmy, jest możliwe, by łapał sygnał nawet z Droglowic.

To ostatni ślad ewentualnego działania Pawła Chruszcza – a przynajmniej ostatni ślad teoretycznego użycia jego telefonu. Kilkanaście godzin później radny zostaje znaleziony martwy.

Sekcja zwłok z udziałem doświadczonej biegłej dr n. med. Julii Sobol została wykonana dzień po ich odnalezieniu (biegła z pytaniami odesłała nas do prokuratury). Dotarliśmy m.in. do protokołu z sekcji i do sprawozdania z badania histopatologicznego. - napisano na wp.pl

W dokumentach stwierdzono m.in.: Całokształt badań pośmiertnych zwłok Pawła Chruszcza, w tym zwłaszcza odnośnie do wszystkich stwierdzonych obrażeń (...) pozwalają na zasadne stwierdzenie, iż z punktu widzenia sądowo - lekarskiego nic nie sprzeciwia się przyjęciu, a raczej wszystko wskazuje na powieszenie samobójcze.

Zdobyliśmy jednak opinie innych ekspertów medycyny sądowej. Środowisko jest niewielkie, więc proszą o anonimowość. Jak twierdzą, do pracy biegłych generalnie nie można mieć zastrzeżeń. Wskazują jednak na pewne wątpliwości. - napisali dziennikarze.

Jeśli wersja prokuratury, że Chruszcz wspiął się na słup i sam przytwierdził do niego sznur, jest prawdziwa, to zdaniem cenionego lekarza medycyny sądowej, denat powinien mieć obrażenia na łydkach, które zaciskał wokół słupa. Takich obrażeń nie ma – są jedynie na udach.

Ekspertka z laboratorium sekcyjnego w Zakładzie Patomorfologii jednego ze śląskich szpitali w opinii przygotowanej dla rodziny stwierdza, że wątpliwe jest, by rany na udach powstały w wyniku wspinania się. Przeczą temu inne ślady – po zewnętrznej stronie kończyn. Zwraca też uwagę, że widoczne obrażenia są zbyt silne, by mogły powstać od samego wspinania się, a ich rozmieszczenie raczej wyklucza, jakoby miały być efektem ewentualnego „obijania się zwłok o słup”.

Niejasne jest też pochodzenia ran na rękach Chruszcza.

Na fotografiach widać ciętą ranę nadgarstka lewej ręki i brak innych obrażeń. Na prawej ręce z kolei widnieją liczne sińce, wybroczyny i zadrapania na całej długości wzdłuż prawego przedramienia. Czy to oznacza, że Chruszcz wspinał się, trzymając słup tylko jedną ręką?

Skoro wszystko jest tak oczywiste, to dlaczego prokuratura nie przystała na to, by dopuszczona została opinia innego medyka sądowego, która wyjaśniałaby wszelkie wątpliwości? - zastanawia się mecenas Lew Michał Lizak, pełnomocnik rodziny.

Czynności wykonywane w tym śledztwie, na każdym etapie - od poszukiwań zaginionego radnego, przez sposób przesłuchania świadków, po brak analizy stanu emocjonalnego Chruszcza - budzą sporo zastrzeżeń.

Kiedy Paweł zaginął, usłyszeliśmy, że zostanie sprowadzony pies do poszukiwań. Psa nie było. Miał też zostać sprowadzony specjalistyczny sprzęt z Wrocławia, który nigdy nie przyjechał - opowiada Agnieszka Chruszcz, żona radnego.

Kiedy pojawiliśmy się całą ekipą w okolicy Droglowic, zauważyliśmy stojące w polu czarne auto terenowe na poznańskich rejestracjach, a w środku trzech mężczyzn - opowiada jeden z kibiców Chrobrego. - Podszedłem do nich, zapytałem, gdzie mamy szukać. Jeden z nich machnął ręką i wskazał na pole „tam”. Poszliśmy w tym kierunku i znaleźliśmy ciało - wspomina.

Problem w tym, że osoby, które pytał, nie były policjantami. Żadne tego typu auto nie widnieje na wyposażeniu głogowskiej policji. Na fotografii zrobionej przez jednego z kibiców widać w pewnym oddaleniu ciemny samochód. Nie da się jednak odczytać numeru rejestracyjnego. - ocenili dziennikarze.

W toku postępowania przesłuchano wszystkie osoby, które mogły posiadać ważne dla śledztwa informacje. Świadkowie byli przesłuchiwani sukcesywnie – wraz ze zdobywaną w postępowaniu wiedzą o kolejnych osobach, które mogą pomóc w śledztwie - zapewnia prokurator Ewa Bialik.

W trakcie naszego pobytu i śledztwa w Głogowie okazało się, że nie jest to do końca prawda. Śledczy przesłuchali część ważnych świadków i bliskich Chruszcza wiele miesięcy po odnalezieniu jego zwłok. Tomasz, który znalazł ciało, został przesłuchany przez policję następnego dnia, ale „Janek” - ten, który pierwszy dostrzegł auto - dopiero po kilku tygodniach. Prokuratura przesłuchała ich jeszcze później. Z przyjacielem Pawła Chruszcza, Jarosławem Klusem, śledczy rozmawiali dopiero pięć miesięcy po wszczęciu śledztwa. - pisali dziennikarze.

Głogowski radny powiatowy i dobry znajomy Chruszcza, Michał Frąckowiak, któremu Paweł często zwierzał się m.in. ze swoich obaw o bezpieczeństwo, nie został przesłuchany w ogóle. A to on był organizatorem kibicowskiej akcji poszukiwawczej.

W aktach śledztwa nie znaleźliśmy protokołu przesłuchania właściciela pola, na którym znaleziono ciało radnego. Nasi informatorzy z Głogowa, należący do tego samego co on koła łowieckiego, mówią, że gospodarz hoduje niezwykle czujne teriery niemieckie szkolone do polowań na dziki. Jeden z naszych rozmówców po śmierci Pawła spotkał się z właścicielem terenu na polowaniu. Mężczyzna opowiadał mu, że feralnej nocy jego myśliwskie psy „szalały”.

Jakie znaczenie dla wyjaśnienia okoliczności śmierci samorządowca mają sprawy, którymi się zajmował? Prokuratura długo zwlekała z badaniem tych tropów.

Przygotowywałem dla Pawła analizę operatu szacunkowego, którym posługiwał się prezydent miasta przy sprzedaży budynku. Z analizy wynikało, że miasto mogło stracić na tej transakcji nawet 73 proc. Proszę sobie wyobrazić, że w tej sprawie prokuratura mnie nawet nie przesłuchała. Pomimo tego, że nawet sam się zgłosiłem jako osoba posiadająca wiedzę i materiały w sprawie - opowiada Andrzej Radomski. Pytano go tylko o śmierć Pawła Chruszcza. Kiedy? Trzy miesiące po zdarzeniu.

Zostałem przesłuchany wiele miesięcy po śmierci Pawła. Część z wątków dotyczących spraw i nieprawidłowości, którymi zajmował się Paweł, w ogóle nie została zapisana w protokole przesłuchania – mówił dziennikarzom Rafał, bliski znajomy Chruszcza. Wędkarz, z którym Paweł kilka dni przed śmiercią wybrał się na ryby, również przesłuchano po kilku miesiącach.

Paweł zachowywał się zupełnie normalnie. Gdy odwiózł mnie do domu, chciał rozliczać się za paliwo do motorówki, ale umówiliśmy się, że to on zapłaci za nie kolejnym razem - relacjonuje Rafał, prosząc o zachowanie anonimowości.

Radosław Pobol, kolega zmarłego i były wieloletni radny, także został przesłuchany dopiero kilka miesięcy po wszczęciu śledztwa.

On żył miastem. Zawsze. Ale gdy rozmawiałem z nim dwa dni przed śmiercią, kontakt był trudny. Mówił, że pójdzie na zwolnienie. Był jakby zaszczuty, zmiana zachowania była dość nagła - mówił Pobol.

Takich opowieści słyszymy więcej. - Nagle zaczął mówić, że może być śledzony, zaczął sprawdzać w domu, czy na pewno zamknął drzwi i okna, chociaż wcześniej tego nie robił - opowiada przyjaciółka Pawła Chruszcza.

Wykaz połączeń z telefonu Chruszcza również wzbudza wątpliwości. Kilkanaście nieznanych numerów łączyło się z Pawłem w ciągu kilku dni przed śmiercią.

Prokuratura uzyskała wykazy wszystkich połączeń i ustaliła wszystkich rozmówców, z którymi Paweł Chruszcz łączył się bezpośrednio przed śmiercią. Osoby te zostały przesłuchane - przekonuje prokurator Bialik.

To nieprawda. Zadzwoniliśmy pod wszystkie numery. W kilku przypadkach nikt nie odebrał, a część z numerów należała do urzędów i instytucji. Jednak znaleźli się też abonenci, którzy dobrze znali Pawła Chruszcza. Nikt z organów ścigania nawet się z nimi nie skontaktował. - napisali dziennikarze.

Jeden z nich to znajomy głogowskiego radnego z koła wędkarskiego. Razem wędkowali, rozmawiali o sprawach rodzinnych.

Ostatni raz widziałem się z nim jakieś dwa tygodnie przed jego śmiercią. Nic nie mówił, że chce się wynieść z Głogowa albo że chce ze sobą skończyć. Nie było widać, by był w jakiejkolwiek depresji. Coś wspomniał, że się czegoś obawia, że ktoś mu zagraża, ale bez konkretów – opowiada pan Mirek. I dodaje: - Policja ani prokuratura nigdy mnie nie przesłuchała.

Marcin, kibic piłkarski, dzwonił do Chruszcza - jak się później okazało - już po jego śmierci. Jego też policja nigdy nie przesłuchała. Wśród „nieustalonych” przez policję numerów jest też jeden należący do funkcjonariusza… głogowskiej komendy policji.

Jedną z największych zagadek jest to, dlaczego prokuratura przekazała próbki z sekcji zwłok do badań toksykologicznych dopiero tydzień po ich pobraniu. Z kolei włosów Pawła Chruszcza w ogóle nie zbadano, a to we włosach najdłużej wykryć można obecność wielu substancji.

Na biurku Chruszcza w firmie Mercus śledczy zabezpieczyli dwie brązowe tabletki, do których ktoś dołączył karteczkę z narysowaną „buźką”. Kto je tam zostawił i dlaczego? Czym są? Prokuratura stwierdziła jedynie, że nie zawierają one substancji psychotropowych i odurzających. Nie zadano sobie trudu, by ustalić, czym są te medykamenty.

Kilka dni przed śmiercią Chruszcza z Facebooka zniknęło jego konto. Ale profil Pawła na Twitterze istniał jeszcze na pewno w dniu jego zaginięcia. Potem zniknął. Nie wiadomo, czy konta skasował ich właściciel, czy ktoś inny.

Czy ktoś mógł nakłaniać lub namawiać radnego do popełnienia samobójstwa? Prokuratura, mimo wniosku rodziny, nigdy nie powołała profilera (psychologa specjalizującego się w charakterystyce indywidualnej sprawcy lub ofiary przestępstwa) - mówił Tercetowi mec. Lizak.

24 lipca 2018 r. Agnieszka Chruszcz wnioskowała o przeniesienie śledztwa do prokuratury w Poznaniu. Chodziło o to, by wykluczyć ewentualne lokalne wpływy i powiązania. Wniosek został odrzucony. Postępowanie prowadził dalej i ostatecznie umorzył prokurator Sebastian Kluczyński z prokuratury okręgowej w Legnicy, delegowany tam z prokuratury rejonowej w Głogowie.

Nasze ustalenia każą zweryfikować ponownie przyjętą przez prokuraturę tezę o tym, że Pawła Chruszcza do samobójstwa nikt nie nakłaniał ani mu w nim nie pomógł. Wynika z nich też, że w trakcie dochodzenia zignorowano dowody świadczące o rosnącym poczuciu zagrożenia i osaczenia Chruszcza i słowa świadków o domniemanych pogróżkach. Informacje, do których dotarliśmy oraz nasze ustalenia nie wykluczają wersji prokuratury, jakoby Paweł Chruszcz popełnił samobójstwo. Wskazujemy jednak na rażące zaniedbania śledztwa, brak przesłuchań ważnych świadków - zakończyli dziennikarze.

23 lipca głogowski sąd rozpatrzy zażalenie rodziny na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa.

Źródło: magazyn.wp.pl

Narodowcy.net

Miłosz Nowakowski

Czytaj Wcześniejszy

Powstał portal edukacyjny o Bitwie Warszawskiej

Czytaj Następny

Izraelczycy protestują przeciw swojemu premierowi

Zostaw Odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *