Minęła 21. rocznica śmierci Zbigniewa Herberta - artysty, który inspirował i inspiruje swoją twórczością oraz postawą kolejne pokolenia Polaków. W związku z tą rocznicą rozpoczynamy nowy cykl na Narodowcy.net. Sukcesywnie na naszym portalu pojawiać się będą ponadczasowe dzieła poetów z które każdy powinien przynajmniej raz w życiu przeczytać i przemyśleć.
Naszą serię otworzy wiersz „Pan Cogito o cnocie” Zbigniewa Herberta. Jak wszystkie wiersze z cyklu „Pan Cogito” utwór jest wierszem wolnym, pozbawionym rymów i wyszukanych środków artystycznych. Tytułowa cnota ukazana jest jako nieatrakcyjna podstarzała kobieta, którą „wielcy tego świata”, czyli „prawdziwi mężczyźni” zbywają. Można też domyślać się, że Cnota wcześniej była młoda i piękna współcześnie jednak zagłusza ją rumiane, wspaniałe życie i wszelkie przyjemności za nim idące, będące atrakcyjniejsze od napominającej, starej panny.
Herbert pokazuje jak nieatrakcyjna dla współczesnych stały się tradycja i wartości moralne, aby uwypuklić to posługuje się ironią. W drugiej zwrotce utworu podmiot liryczny nawet gdyba, czy Cnota stałaby atrakcyjniejsza w oczach „prawdziwych mężczyzn” gdyby zbliżyła się do współczesnych obiektów pożądania jak popularne aktorki. Cechy ironicznie ukazane we wierszu jako nieznośne są rzeczywiście tym co czyni cnotę wartościową, a autor poprzez ten zabieg prawdopodobnie pragnie wskazać, że dzisiejsi „atleci władzy i prawdziwi mężczyźni” odbiegają od prawdziwego wzorca wielkości, którego miarą jest właśnie zachowanie cnoty.
Zbigniew Herbert - „Pan Cogito o cnocie”
1.
Nic dziwnego
że nie jest oblubienicą
prawdziwych mężczyzn
generałów
atletów władzy
despotów
przez wieki idzie za nimi
ta płaczliwa stara panna
w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia
napomina
wyciąga z lamusa
portret Sokratesa
krzyżyk ulepiony z chleba
stare słowa
- a wokół huczy wspaniałe życie
rumiane jak rzeźnia o poranku
prawie ją można pochować
w srebrnej szkatułce
niewinnych pamiątek
jest coraz mniejsza
jak włos w gardle
jak brzęczenia w uchu
2.
mój boże
żeby ona była trochę młodsza
trochę ładniejsza
szła z duchem czasu
kołysała się w biodrach
w takt modnej muzyki
może wówczas pokochali by ją
prawdziwi mężczyźni
generałowie atleci władzy despoci
żeby zadbała o siebie
wyglądała po ludzku
jak Liz Taylor
albo Bogini Zwycięstwa
ale od niej wionie
zapach naftaliny
sznuruje usta
powtarza wielkie Nie
nieznośna w swoim uporze
śmieszna jak strach na wróble
jak sen anarchisty
jak żywoty świętych